Moim zdaniem najlepsza polska okładka |
Długo mnie tu nie było (a to ci dopiero
nowość), ale już jestem i mam nadzieję, że do końca wakacji będę się pojawiał w
miarę regularnie.
Dzisiaj
chciałbym podzielić się z Wami moją opinią na temat „Wielkiego marszu”
napisanego przez Stephena Kinga kryjącego się pod pseudonimem Richard
Bachman. Akcja powieści rozgrywa się na
morderczych drogach XX-wiecznych Stanów Zjednoczonych. Wielki marsz
organizowany jest raz do roku przez państwo, uczestnicy zgłaszają się do
niego z własnej woli i są wybierani spośród kandydatów po zdaniu odpowiednich
testów. Zwycięzca jest tylko jeden, a na szali stoją życie i śmierć.
W „Wielkim marszu” poznajemy Ray’a
Garraty’ego, zwyczajnego nastolatka, który wraz z dziewięćdziesięcioma
dziewięcioma innymi chłopcami postanowił zmierzyć się z samym sobą uczestnicząc
w pochodzie śmierci.Nawiązanie do "Igrzysk" w tytule nie jest przypadkowe, zasady są proste masz wdeptać w ziemię wszystkich
innych, jeśli zwolnisz kulka w łeb, jeśli będziesz próbował uciekać kulka w łeb,
jeśli… kulka w łeb.
Tak właśnie prezentuje się sadystyczna
powieść Kinga. Każda strona książki przesiąknięta jest agresją,
okrucieństwem i cierpieniem, którego nie przyćmiewa nawet zobojętnienie
charakterystyczne dla XXI wieku. Z drugiej strony to właśnie to zobojętnienie
budzi w nas ciekawość i chęć przeczytania całej historii. Dlatego też, z powodu
obojętności czytelnika, doprowadzenie go do sytuacji, w której głęboko utożsamia
się z bohaterami opowiadania jest na pewno nie lada wyzwaniem, a to właśnie
udało się zrobić Kingowi. Podczas
czytania kilka razy przyłapałem się na strachu przed odłożeniem książki,
czując, że kiedy to zrobię skończę jak wszyscy mniej wytrwali bohaterowie.
Czytając tą książkę sami stajemy się uczestnikami marszu, przemy na przód,
cierpimy głód i wstyd, ale jednocześnie uczymy się wielu rzeczy o nas samych.
Bachman w bardzo przystępny sposób ukazuje prawdziwe oblicze człowieka chciwego
mordu i krwi, a jednocześnie panicznie bojącego się śmierci. Pokazuje jak
działa instynkt przetrwania i rywalizacji. Autor przeprowadza na nas
eksperyment, pozbawiając nas humanizmu i przeistaczając w zwierzęta kierujące
się pierwotnymi instynktami, sprawdza ile bólu jesteśmy w stanie wytrzymać, jak
szybko zwariujemy.
Tego pana nikomu nie trzeba przedstawiać |
Mimo, że wydawać się może odwrotnie, nie jest to zwyczajna
sadystyczna opowieść. „Wielki marsz”
skłania do wielu refleksji. Uczy nas co
naprawdę znaczy przyjaźń, pozwala w pewnym stopniu zrozumieć śmierć i
nieodpartą żądzę życia. Na pewno jest to
książka, którą zrozumie każdy, jednak w zależności od wieku i stopnia
dojrzałości w inny sposób, ucząc się z niej całkowicie odmiennych rzeczy.Ta pozycja zdecydowanie zalicza się do
najlepszych jakie miałem okazję sprawdzić „Wielki marsz” na pewno przeczytam
jeszcze nie raz, w końcu obok „Zabić drozda” i „Króla szczurów” jest to trzecia
powieść, której mogę dać ocenę 5/5.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz