piątek, 24 lipca 2015

"Wielki marsz" - "Igrzyska śmierci" XX wieku

Moim zdaniem najlepsza polska okładka

Długo mnie tu nie było (a to ci dopiero nowość), ale już jestem i mam nadzieję, że do końca wakacji będę się pojawiał w miarę regularnie.
 Dzisiaj chciałbym podzielić się z Wami moją opinią na temat „Wielkiego marszu” napisanego przez Stephena Kinga kryjącego się pod pseudonimem Richard Bachman.  Akcja powieści rozgrywa się na morderczych drogach XX-wiecznych Stanów Zjednoczonych. Wielki marsz organizowany jest raz do roku przez państwo, uczestnicy zgłaszają się do niego z własnej woli i są wybierani spośród kandydatów po zdaniu odpowiednich testów. Zwycięzca jest tylko jeden, a na szali stoją życie i śmierć.

W „Wielkim marszu” poznajemy Ray’a Garraty’ego, zwyczajnego nastolatka, który wraz z dziewięćdziesięcioma dziewięcioma innymi chłopcami postanowił zmierzyć się z samym sobą uczestnicząc w pochodzie śmierci.Nawiązanie do "Igrzysk" w tytule nie jest przypadkowe, zasady są proste masz wdeptać w ziemię wszystkich innych, jeśli zwolnisz kulka w łeb, jeśli będziesz próbował uciekać kulka w łeb, jeśli… kulka w łeb.
Tak właśnie prezentuje się sadystyczna powieść Kinga. Każda strona książki przesiąknięta jest agresją, okrucieństwem i cierpieniem, którego nie przyćmiewa nawet zobojętnienie charakterystyczne dla XXI wieku. Z drugiej strony to właśnie to zobojętnienie budzi w nas ciekawość i chęć przeczytania całej historii. Dlatego też, z powodu obojętności czytelnika, doprowadzenie go do sytuacji, w której głęboko utożsamia się z bohaterami opowiadania jest na pewno nie lada wyzwaniem, a to właśnie udało się zrobić Kingowi.  Podczas czytania kilka razy przyłapałem się na strachu przed odłożeniem książki, czując, że kiedy to zrobię skończę jak wszyscy mniej wytrwali bohaterowie. Czytając tą książkę sami stajemy się uczestnikami marszu, przemy na przód, cierpimy głód i wstyd, ale jednocześnie uczymy się wielu rzeczy o nas samych. Bachman w bardzo przystępny sposób ukazuje prawdziwe oblicze człowieka chciwego mordu i krwi, a jednocześnie panicznie bojącego się śmierci. Pokazuje jak działa instynkt przetrwania i rywalizacji. Autor przeprowadza na nas eksperyment, pozbawiając nas humanizmu i przeistaczając w zwierzęta kierujące się pierwotnymi instynktami, sprawdza ile bólu jesteśmy w stanie wytrzymać, jak szybko zwariujemy. 
Tego pana nikomu nie trzeba przedstawiać

Mimo, że wydawać się może odwrotnie, nie jest to zwyczajna sadystyczna opowieść.  „Wielki marsz” skłania do wielu refleksji.  Uczy nas co naprawdę znaczy przyjaźń, pozwala w pewnym stopniu zrozumieć śmierć i nieodpartą żądzę życia.  Na pewno jest to książka, którą zrozumie każdy, jednak w zależności od wieku i stopnia dojrzałości w inny sposób, ucząc się z niej całkowicie odmiennych rzeczy.Ta pozycja zdecydowanie zalicza się do najlepszych jakie miałem okazję sprawdzić „Wielki marsz” na pewno przeczytam jeszcze nie raz, w końcu obok „Zabić drozda” i „Króla szczurów” jest to trzecia powieść, której mogę dać ocenę 5/5.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz