sobota, 12 lipca 2014

Wilk z Wall Street, czyli życie "bogatych i dysfunkcyjnych"...



Jordan Belfort
Zacznę od tego, że zanim nie przeczytałem książki do ostatniej strony, nie wiedziałem jakim cudem pojawiła się na półce „Bestsellery”, z której to ją wziąłem…

Jordan Belfort urodzony 9 maja 1962 roku w Nowym Jorku to były makler giełdowy oskarżony o liczne przestępstwa ekonomiczne na giełdzie papierów wartościowych. Kochający mąż i ojciec dwójki dzieci, miliarder z dobrym sercem. Jordan Belfort, ale nie Wilk z Wall Street…


Zaczynając swoją karierę w 1987r. Belfort był podupadłym finansowo młodym chłopakiem.W firmie, w której zaczynał pracować czuł się jak śmieć i tak też był traktowany. Przyszedł na Wall Street, aby zarobić pieniądze na utrzymanie siebie i swojej narzeczonej w jako takich warunkach, jego całym majątkiem było 7$ , które planował wydać na niezbyt obfity lunch w postaci dwóch frankfurterek, kiedy z Wall Street skończył, 7$ z sześcioma zerami na końcu było jego minimalnym miesięcznym zarobkiem. Wilk porywał tłumy, miał dar wielkich przywódców, gdy tylko zaczynał mówić do mikrofonu ludzie byli gotowi zrobić dosłownie wszystko. Wpasowując się w klimat nowojorskiej giełdy Jordan prowadził życie „bogatych i dysfunkcyjnych” jak sam je nazywał. Lista narkotyków, które zażywał (zwykle na raz) wynosiła liczbę większą niż ilość błędów w tym tekście, lista kobiet, z którymi uprawiał seks spokojnie mogłaby zając co najmniej stronę A4 tekstu, ilości pieniędzy jaką wydawał ,większość z nas nie ujrzy na oczy, chociaż pewnie zdarzą się osoby, które tak jak on będą mogły ze spokojem i uśmiechem na ustach przyjąć w recepcji hotelowej rachunek na 700 000$ (słownie: siedemset tysięcy dolarów). 
Lista narkotyków, które zażywał Wilk z Wall Street

Po przeczytaniu książki „Trafny wybór” autorstwa J.K. Rowling myślałem, że nie trafię na bardziej wulgarną pozycję, jakież było moje zdziwienie po przeczytaniu pierwszych stron tej autobiografii. Postanowiłem jednak dotrwać do końca i tak, nie wiedząc nawet kiedy, po pierwszym rozdziale przeczytałem drugi, po drugim trzeci i tak dalej i dalej, docierając do mniej więcej trzy setnej strony, gdzie stwierdziłem, że mógłbym już napisać recenzję tej książki. W skrócie wyglądałaby ona tak: 3/5, nudna jak flaki z olejem, a akcja opiera się na seksie, interesach, ćpaniu i seksie, dokładnie w tej kolejności. Byłby to jednak karygodny błąd. Przebrnąwszy przez kolejne sto stron, dotarłem do nagłego zwrotu, gdzie los naszego bohatera się poprawia, odkryłem także, że zacząłem myśleć kategoriami Jordana Belforta,  gdy on ćpał, ja też byłem na haju, gdy on tęsknił za rodziną automatycznie jego tęsknota przekładała się na mnie. Czytając tę książkę w pewnym stopniu można doświadczyć tego co mogli odczuwać ludzie, kiedy przemawiał do nich Wilk z Wall Street. 


Głupim może wydawać się stwierdzenie, że ta lektura skłania do przemyśleń, ale tak właśnie jest, po mimo, iż jest prostacka i opowiada mało szlachetną historię, której aspekty raczej nie dotyczą życia żadnego z nas, potrafi bardzo wyraźnie ukazać dysfunkcyjność naszej egzystencji, pozwala spojrzeć na świat z innej perspektywy, dzięki niesamowitemu wrażeniu, które sprawia, że to my stajemy się bohaterami tej książki. Nie uważam się za prawdziwego mola książkowego, jednak wydaje mi się, że przeczytałem już te „trochę” książek, po którym można porównywać autorów lub przyrównywać jedno dzieło do drugiego, mimo to nie znam innego autora, który w taki sposób potrafiłby wciągnąć nas w przedstawioną historię. Nie znam też innej biografii, czy autobiografii, do której mógłbym przyrównać „Wilka z Wall Street”, jednak fakt, iż jest w niej ten nudnawy fragment, który odbiera chęci do dalszego czytania zbija ją z pozycji pięciu gwiazdek, myślę, że 4,5/5 jest jak najbardziej odpowiednie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz